Odświeżanie stolika skończyło się totalną demolką. Pooglądałam go z każdej strony i stwierdziłam, że nie da się pozbyć kiwania i chwiania, bez rozebrania konstrukcji i sklejenia wszystkiego od nowa.
Na początek został odkręcony krzyż od blatu. Po odkręceniu dopiero można było zobaczyć, że nogi łączone są na kołki. Co do drugiego blatu nie byłam pewna. Wzięłam więc młotek i opukiwałam "z wyczuciem" krzyż po kolei przy każdej z nóg, aż w końcu odskoczył.
Po oddzieleniu nóg od krzyża zabrałam się za mniejszy blat. Kilkanaście uderzeń młotkiem i nogi także odeszły. Jak się okazało także były łączone na kołek. W amoku machania młotkiem zupełnie nie pomyślałam i nie zrobiłam oznaczeń która noga była w którym miejscu blatu. Mam nadzieję, że nie będzie potem problemów z ponownym montażem. Teraz łatwiej mi będzie przeszlifować każdą część. Stary klej także usunę papierem ściernym. Ubolewam, bo zostałam bez wygodnego, choć kiwającego się stolika, do którego zdążyłam się przyzwyczaić. I ciągle zamiast do przodu, to robota idzie do tyłu, ciągle rozbiórka, demolka ech!A to kilka fotek w nawiązaniu do wspomnianego w innym poście Święta Dyni. Zakupiłam kilka ozdobnych dyń i nawet jedną taką większą jadalną, tylko nie mam przepisu na nic pysznego - ktoś z Was ma coś godnego polecenia?
Chętnie bym wzięła udział w takim święcie a umiejętności Twoje w tworzeniu nowego wizerunku mebli szczerze podziwiam :) Pozdrawiam goraco
OdpowiedzUsuńNo to sobie roboty zadałaś ze stoliczkiem ! A dynie piękne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCierpliwości Bestyjeczko, czasem warto się pomęczyć i poczekać na efekt końcowy, który to jestem pewna będzie powalający :) dużo sił życzę do zrealizowania planów!
OdpowiedzUsuńWitam, ogladam Twojego bloga juz od dawno i będzie mi bardzo miło gdy zajrzysz do mnie po wyróżnienie:)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Twoim blogu!! ;) Tak się wciągnełam w historię sofy foteli i stolika, że całkiem zapomniała która godzina i że grzeczne dzieci powinny już spać.:)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na ciąg dalszy... Może kiedyś odważę się pochwalić swoimi mebelkami.
Stolik został pozbawiony życia haha;]
OdpowiedzUsuńA z dyni dobre są placki, zacierka z dyni.
Ależ mi smaka narobiłaś!
Nettiko i MarioPar: dziękuję Wam za miłe słowa
OdpowiedzUsuńIko: cierpliwość nigdy nie była moją domeną, ale ciągle się jej uczę ;-)
Raju Lal: dziękuję za wyróżnienie, już się nim pochwaliłam, a laleczki będę stale oglądać, cudne są!
PolarBear: jeżeli Twoje meble są tak piękne jak biżuteria którą robisz, to lepiej nie pokazuj, bo zzielenieję z zazdrości
Folkmyself: to było zabójstwo z premedytacją ;-)
Cierpliwość też nie jest moją najmocniejszą stroną , ale jak mus ,to mus. Na plus ...teraz to już na pewno z górki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Z racji tego, że jestem tu od nie dawna, wciąż odkrywam nowe blogi. Jestem zachwycona pomysłami:)Będę tu często.
OdpowiedzUsuńWitam, ja mam pytanko natury technicznej. Właśnie wzięłam się za odnawianie starego kuchennego kredensu. Na razie w bólach pozbywam się warstw farby olejnej, ale niestety pod spodem natknęłam się na szpachlę. Zastanawiam się czy jest jakiś sposób, oprócz mechanicznego, na pozbycie się jej? Jakieś rozpuszczalniki? Miałaś może do czynienia z takim problemem? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń