poniedziałek, 19 marca 2012

Renowacja krzeseł - cz. V - obijanie skórą

Jak się okazało obijanie skórą to wyższa szkoła jazdy. Z materiałem dawałam sobie radę, tutaj jest o niebo trudniej - efekt amatorskich umiejętności w połączeniu z dosyć delikatną skórą. Ale po kolei.
Po załataniu dziur, "wygłaskałam" krzesło po dwukrotnym woskowaniu - efekt bardzo zadowalający. Posiadałam 2 kawałki dosyć grubej, lakierowanej i tłoczonej skóry, ale nie zdecydowałam się na nią - głównie ze względu na kolorystykę (jeden kawałek koniakowy, drugi złotooliwkowy - więc nic do pary). Zakupiłam więc 2 ciemnozielone płaty (prawie czarne) skóry cielęcej - bardzo mi się spodobała. Trudno mi było ocenić, czy nadaje się na obicie czy nie. Nie mam w tym praktyki.
Przed położeniem skóry - podłożyłam na jutę cienką ovatę i przeszyłam delikatnie dookoła lniana nitką, żeby się nie przesuwała i nie rolowała.
Wycięłam z papieru pakowego "model" siedziska i przycięłam skórę z zapasem na podwinięcie. Gwoździe ozdobne kupiłam w markecie budowlanym.
Najpierw przybiłam kilka ćwieków z przodu, potem, po naciągnięciu z tyłu ramy i sukcesywnie przybijałam raz z przodu raz z tyłu. Skórę podwijałam, na zaokrągleniach podwinięcia trzeba było nacinać w literę V, żeby dobrze się układała. Trudno mi było utrzymać dyscyplinę równych odstępów między ćwiekami. Nie było też mowy o poprawkach, skóra na tyle delikatna, że ulegała uszkodzeniu. Nie zrobiłam także żadnego"kontrolnego" naciągnięcia skóry przed dobijaniem ćwiekami. Efekt jest taki, że pozostająca skóra do naciągnięcia na koniec znalazła się w przednich narożnikach (idąc od tyłu łukiem) i tam zrobiły się najgorsze zmarszczki.
Nie jestem zachwycona, ale całkiem niezadowolona też nie jestem (w końcu do debiut, ale trochę duma ucierpiała :D) - ot, ujdzie w tłumie?
 

Do roboty zostaje drugie krzesło - zaczynam cykl od nowa. Jest dużo bardziej zniszczone, ale tym razem zmienię dwie rzeczy - fornir na jaśniejszy (zakupiłam odpowiedni "dąb") i druga rzecz - spróbuję naciągnąć skórę w 4 strony na ramie, przybijając ją kontrolnie, a dopiero potem nabiję właściwe ćwieki - zobaczę co z tego wyjdzie. Jeszcze jedna sprawa - muszę sobie zmienić młotek, ten który mam jest wyjątkowo nieporęczny, nie ma nic wspólnego z tapicerowaniem, ciężko było mi więc naciągnąć skórę, przytrzymać ćwieka w miejscu docelowym i jeszcze dobić go tym młotkiem. Brakowało trzeciej ręki. Hmmm.
Blog Widget by LinkWithin
//google analytics