wtorek, 24 marca 2009

Renowacja foteli - "nieporadnik" dla amatorów cz.IV

Zakupiłam opalarkę firmy "noname" za 40zł w markecie budowlanym i jestem zadowolona z wczorajszych prac renowacyjnych. Na zdjęciu inauguracja... Farba miejscami odchodzi grubymi kilkuwarstwowymi płatami, czasem jednak trzeba się namęczyć, najbardziej trzyma najstarsza zielonkawa farba.
Podgrzać troszkę i szpachelką, podgrzać troszkę i szpachelką...Pierwsze nieudolne podgrzania kończyły się przysmażeniem drewna, zalecam więc na początek skubać kawałek nie widoczny dla oczu, niekoniecznie oparcie ;-) Śmiesznie było, bo najpierw pomyślałam, że ktoś w okolicy piecze ciasto - taki ładny zapach a dopiero potem zobaczyłam, że to moje drewno przykopciłam.
Drewno zdrowe, buk, jestem zadowolona z efektu, niestety jest to okropnie czasochłonne a u mnie z czasem prywatnym na przyjemności jest krucho. Rezultat 3 godzinnych prac: częściowo oskrobane oparcie, z grubsza ściągnięta warstwa z nóżek, ale bez wgłębień. Nad wgłębieniami trzeba dużej pracować, szpachlówka słabo się nadaje, próbowałam kuchennym nożem. Czas pokaże jak jest najlepiej.

poniedziałek, 9 marca 2009

Renowacja foteli - "nieporadnik" dla amatorów cz.III

W weekend zdjęłam stare pokrycie z drugiego fotela. Pod ozdobną taśmą były zszywki, które o dziwo lepiej trzymały niż gwoździe. Wyciąganie zszywek było bardzo męczące. Ciągle łamały się zostawiając ostre kikuty.
Ostatnia warstwa na oparciu była przymocowana na zakładkę, dobry patent, trzeba zapamiętać.Siedzisko z niespodzianką - pod pakułami kolejne obicie do zdjęcia. Fotel był "robiony" co najmniej 2 razy.Nic by się nie udało bez pomocy mojego dzielnego asystenta :-)

Próba nr 1 zdjęcia powłoki malarskiej

Posmarowałam Syntilorem tylko 2 przednie nogi i zawinęłam je w folię. Czytałam że warto tak zrobić, bo jak farba zacznie odchodzić, to można zmywać ją po troszkę, jednocześnie nie pozwalając wyschnąć chemii na innym posmarowanym fragmencie. Wg porad warto zmywać gorącą wodą, szorując szczotką, daje to lepsze efekty.

Po kilku minutach widać pierwsze spękania na warstwie farby..ooo! nawet jakieś złocenia były :-)

Nie jest tak różowo jak myślałam. Pod warstwą białej jest seledynowa (ale to już wcześniej wiedziałam). Środek działa na pierwszą warstwę, która odłazi płatami, zatem całą operację trzeba powtórzyć od nowa. No nie! ręce opadają, pod seledynową jest kolejna seledynowa. Koszmar! Chyba nie skończę tego w ten weekend, czas z gumy nie jest. Poza tym szorowanie nóżek fotela szczotką zamoczoną w gorącej wodzie nie daje dobrych efektów. Kilka drzazg odpadło, namoczone drewno z farbą wygląda żałośnie. Chyba zrobię kolejne podejście...może opalarką?! Hmmm, inaczej będę się babrać się z środkiem chemicznym chyba do świąt.W Castoramie widziałam opalarkę Boscha PHG500, nie za tania-nie za droga, trzeba się rozejrzeć w sieci za konkurencyjną ceną. No i znaleźć jakieś dysze do precyzyjnego opalania.

Przy okazji oglądania sprzętów, spodobała mi się szlifierka oscylacyjna B&D, mała i zgrabna, akurat do kobiecej ręki, z poduszkami żelowymi, gdy wibruje w ręce to nie łaskocze :-) I jeszcze ta nazwa "mouse" ... no coś z myszki ma :D

poniedziałek, 2 marca 2009

Renowacja foteli - "nieporadnik" dla amatorów cz.II

W poszukiwaniu odpowiedniego "narzędzia zbrodni" wybrałam się do okolicznego sklepu z żelastwem, usłyszałam tylko, że "jak 30 lat tu pracuję to niczego takiego nie widziałem". Udałam się więc do Castoramy - także rozczarowanie....No cóż, trzeba będzie udać się do sklepu dla tapicerów, ale wyprawę odłożyłam na później. Podczas zakupów w Lidlu zobaczyłam na "gadżetach" komplet śrubokrętów Stanleya, małe śliczne a w śród nich takie CUUUUDOOOOO....czekało na mnie widocznie :-)Wieczorem z zapałem zabrałam się do wyrywania gwoździ. Kto tego nie robił to nie ma pojęcia ile wysiłku trzeba to włożyć. Po "zrobieniu" oparcia zastanawiałam się czy nie rzucić tego w cholerę i nie zapłacić tapicerowi ale zagryzłam zęby: "coooo? ja nie dam rady???? albo one (gwoździe), albo ja". Wyciąganie gwoździ zaczęłam od oparcia. Na drugi ogień poszły te z siedziska: najpierw wokół podłokietników, potem tył, następnie boki, na końcu przód.Jeszcze kilka razy zmieniałam zdanie, szczególnie przy tych bardziej upartych sztukach. Satysfakcja z wykonanej pracy ogromna. A wniosek taki: rękawiczki - wampirki nie nadają się do tego rodzaju pracy - dziury się szybko porobiły, gumowe paluchy się sklejały, do kosza z tym! Trzeba zainwestować w coś trwalszego. Drugi wniosek - jak nie masz kondycji to na drugi dzień już to odczujesz :D Pod obiciem na siedzisku materiał bawełniany wygląda bardzo porządnie, nawet ta watolina (jak zwał tak zwał) nadaje się do ponownego wykorzystania. Cieszy mnie to bardzo.Kolejny zaplanowany etap to pozbycie się 2 warstw farby. Zamiast szlifowac postanowiłam potraktować fotel chemią:
Blog Widget by LinkWithin
//google analytics