Przekopałam internet za różnymi sposobami odświeżania drewnianych mebli. Najlepsze trafienia zdarzyły się na forach o renowacji broni (części drewnianej). Znalazłam garść interesujących receptur, które postanowiłam wykorzystać do swoich celów. Na pierwszy rzut pójdą dwie z nich. Daruję sobie na razie wersje z
amoniakiem.
Tą miksturą postanowiłam umyć trochę i ożywić szafę:
Elixir No.3 (nazwa własna)
4 części oleju lnianego
4 części terpentyny
2 części denaturatu
Tę miksturę przeznaczyłam wstępnie do odświeżenia komody:
1 cz. oleju lnianego (gotowanego)*
1 cz. terpentyny
1 cz. octu
Wszystkie składniki łatwo dostępne: olej lniany i terpentynę kupiłam w sklepie dla plastyków, denaturat i ocet w spożywczaku. Przed użyciem trzeba dobrze wymieszać składniki, żeby połączyć rozdzielone warstwy.
---------------------------
"Występuje w 3 wersjach:
- surowy
- gotowany
- pokost lniany
Najlepsze właściwości mają pokost i gotowany olej. Jeśli masz możliwość zdobycia surowego oleju, to nie próbuj go samodzielnie gotować [wbrew pozorom nie jest to proste i można sobie zrobić krzywdę, olej lniany jest bardzo łatwopalny] (...). Oprócz tego uważaj gdzie zostawiasz np. pędzel, bo minimalna temperatura zapłonu tych substancji jest mniej więcej taka, jak temperatura w słoneczny dzień.
Pokost lniany można kupić w każdym sklepie z farbami lub w markecie budowlanym, gotowany olej w sklepach dla plastyków, a surowy olej przed Bożym Narodzeniem w sklepach spożywczych."
i jeszcze kilka słów o surowym (
info ze strony: http://www.wparku.pl/index.php?nazwamenu=hostel&pageheader=Co%20warto%20wiedzie%E6%20o%20oleju%20lnianym?&art=wartowiedziec.txt&kat=artykuly/olej/)
"Olej lniany tłoczony na zimno, nieoczyszczony, jest gęstą cieczą o ciemnożółtym, bursztynowym zabarwieniu. Bezpośrednio po produkcji mętny, po pewnym czasie klaruje się, a na dnie naczynia zbiera się ciemny osad. Osad ten jest zjawiskiem naturalnym - powstaje z mikroskopijnych drobin ziaren lnu, które przedostały się przez sita prasy. Olej lniany posiada charakterystyczny "lniany" smak, kojarzony niekiedy ze smakiem tranu.
Od wieków używany przez Słowian do celów spożywczych oraz jako doskonały impregnat do drewna. W dawnej Polsce na przednówku (okres Wielkiego Postu) niemal wyłączne źródło tłuszczu w diecie prostego ludu. W dawnej medycynie ludowej uniwersalny środek na choroby skórne i urazy (rany, stłuczenia, oparzenia, odleżyny itp.) aplikowany zewnętrznie w postaci nacierań i okładów."
...Jak nic, tylko wysmarować meble, siebie wewnętrznie i zewnętrznie - samo zdrowie ;-)
Sama jestem ogromnie ciekawa jakie będą wyniki doświadczeń "małego chemika". Będzie materiał na kolejne wpisy.
A Wy? - stosujecie jakieś tajne receptury?
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ *** ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Nie byłabym sobą gdybym nie pomyślała, że fajnie by było mieć butelki na własnoręcznie przygotowane mikstury. Wyszukałam więc odłożone na "kiedyś" szklane butelki po specyfiku do włosów (po zużyciu którego uznałam, że ze względu na formę i materiał warto zachować opakowanie na jakąś niewiadomą okazję w przyszłości - ach to chore zbieractwo).
Szybki projekt w paint'-cie, odrobina esencji z herbaty pomieszana z kawą, media do dekupażu, trochę opędzania przed maluchem, który koniecznie chciał zobaczyć co mama robi ;-) i postarzone etykietki gotowe.
Teraz tylko pozostało wlać specyfik i poczekać na czas, kiedy będzie go można wykorzystać (z tym czasem jest chyba najtrudniej).
Komoda czeka z utęsknieniem.