W weekend zdjęłam stare pokrycie z drugiego fotela. Pod ozdobną taśmą były zszywki, które o dziwo lepiej trzymały niż gwoździe. Wyciąganie zszywek było bardzo męczące. Ciągle łamały się zostawiając ostre kikuty. Ostatnia warstwa na oparciu była przymocowana na zakładkę, dobry patent, trzeba zapamiętać.Siedzisko z niespodzianką - pod pakułami kolejne obicie do zdjęcia. Fotel był "robiony" co najmniej 2 razy.Nic by się nie udało bez pomocy mojego dzielnego asystenta :-)Próba nr 1 zdjęcia powłoki malarskiej
Posmarowałam Syntilorem tylko 2 przednie nogi i zawinęłam je w folię. Czytałam że warto tak zrobić, bo jak farba zacznie odchodzić, to można zmywać ją po troszkę, jednocześnie nie pozwalając wyschnąć chemii na innym posmarowanym fragmencie. Wg porad warto zmywać gorącą wodą, szorując szczotką, daje to lepsze efekty.
Po kilku minutach widać pierwsze spękania na warstwie farby..ooo! nawet jakieś złocenia były :-)
Nie jest tak różowo jak myślałam. Pod warstwą białej jest seledynowa (ale to już wcześniej wiedziałam). Środek działa na pierwszą warstwę, która odłazi płatami, zatem całą operację trzeba powtórzyć od nowa. No nie! ręce opadają, pod seledynową jest kolejna seledynowa. Koszmar! Chyba nie skończę tego w ten weekend, czas z gumy nie jest. Poza tym szorowanie nóżek fotela szczotką zamoczoną w gorącej wodzie nie daje dobrych efektów. Kilka drzazg odpadło, namoczone drewno z farbą wygląda żałośnie. Chyba zrobię kolejne podejście...może opalarką?! Hmmm, inaczej będę się babrać się z środkiem chemicznym chyba do świąt.W Castoramie widziałam opalarkę Boscha PHG500, nie za tania-nie za droga, trzeba się rozejrzeć w sieci za konkurencyjną ceną. No i znaleźć jakieś dysze do precyzyjnego opalania.Przy okazji oglądania sprzętów, spodobała mi się szlifierka oscylacyjna B&D, mała i zgrabna, akurat do kobiecej ręki, z poduszkami żelowymi, gdy wibruje w ręce to nie łaskocze :-) I jeszcze ta nazwa "mouse" ... no coś z myszki ma :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz