W końcu (!) zabrałam się za odnawianie stołka z lat 60/70, zakupionego na pchlim targu za pchle pieniądze. Zapowiada się obszerne fotostory z "krok po kroku", tylko dla zainteresowanych ;-)
Ocena stanu mebla:
Prezentacja stołka-brzydala tuż po zakupie: tu
Obicie - do wymiany, gąbka - jakaś kiedyś była, teraz płaski naleśnik, wyczuwalna każda sprężyna, lakier - przetarcia i rysy.
Drewniana konstrukcja stabilna - nie trzeba rozkładać mebla na części pierwsze. Z resztą pewnie bym go nie kupiła, jeżeli trzeba by było zaczynać od zera.
Sprężyny i metalowe pasy w świetnym stanie.
Odnawianie krok po kroku:
1) Wyjęcie wszystkich zszywek przytrzymujących materiał obiciowy i materiał osłaniający sprężyny.
Pomocnicze narzędzia: "rozdwojony" śrubokręt do wyjmowania gwoździ, szczypce - kombinerki do usuwania ułamanych końcówek zszywek.
Wasze palce wam podziękują - takie ułamane "gwoździki" potrafią dotkliwie poranić, okaże się przy pierwszym złapaniu za ramę. Złośliwie zawsze łapie się ręką tam, gdzie takie cudo wystaje czekając na atak.
Niespodzianka - czymże by było życie bez niespodzianek...znalazłam kilka dziurek po kołatku, a myślałam, że kupuję całkowicie zdrowy egzemplarz.
Po ściągnięciu materiału obiciowego ukazała się surówka, ten ceglasty pył na surówce to przesypujące się resztki pianki spod materiału, więc trzeba wszystko zdjąć do golasa...
i jeszcze więcej sypkiego śmiecia....
otwieramy cukiereczka - nie można zostawić tego w takim stanie....
...z pianki nie zostało dosłownie nic stałego - cała zamieniła się w wszędobylski proszek. Naszła mnie taka refleksja, że ludzie nie zdają sobie sprawy, że dla tapicera taka "zwykła wymiana obicia" to często ciężka i brudna praca.
2) Czyszczenie mebla i zakamarków z pyłu - zdjęta warstwa filcu - do rozważenia czy zostaje (solidnie wytrzepana z brudu) czy trzeba ją czymś zastąpić - np. owatą.
...czyścioszek...Zachwycił mnie ten pleciony wałek dookoła całego mebla - w rewelacyjnym stanie. Mąż mówił, że to chyba jakiś gotowiec cięty na metry - ale w sklepie dla tapicerów takiego nie widziałam.
3) szlifowanie stelaża - najpierw ręcznie papierem 100 ...tylko dla miłośników hardcore ;-)
...i mechanicznie...Przy prostych stelażach praca się fantastycznie posuwa do przodu!
i oto mamy zgrabne nóżki po przeszlifowaniu i odpyleniu:
4) załatwienie "robaczywej" sprawy: psik-psik fongitolem i łatanie dziurek. Okazało się, że szpachla z domowych zasobów wyschła na kamień (no tak, kiedy to ja nią ostatnio coś robiłam, 5 lat temu??? hmmm) i trzeba było ją wyrzucić.
Skoro nic innego pod ręką nie było, ratowałam się klejem do drewna wymieszanym z pyłem po szlifowaniu.
Po wciśnięciu masy i przetarciu na mokro trzeba odczekać aż wszystko wyschnie. Potem ręczne przeszlifowanie drewna b.drobnym papierem ściernym i można było przystąpić do wykończenia.
5) chciałam nauczyć się politurowania, ale okazało się, że w moim ulubionym markecie budowlanym C. wycofali już szelak ze sprzedaży, musiałam się zadowolić lakierem. Oryginalny mebel także był lakierowany - straty wizualnej żadnej nie będzie. Lakier po otworzeniu był dla mnie niespodzianką - taki trochę szarobury. Po pociągnięciu cienką warstwą kolor był dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam. Trzeba uważać, żeby nie robić nieestetycznych zacieków - szczególnie przy łączeniu różnych części drewna.
Pomiędzy kolejnymi warstwami lakieru szlifowanie bardzo drobnym papierem ściernym i odpylanie.
A powyżej nóżki po 3 warstwach lakieru. Myślę, że więcej warstw nie będę kładła. Taboret gotowy do prac tapicerskich.
C.D.N
Uwielbiam takie posty...chcę ...jeszcze i jeszcze...bo ciągle mi mało...ja ostatnio po tapicerowaniu podnóżka miałam rozwaloną każdą kosteczkę na prawej ręce...bo jak nie złapałam w złym miejscu...tak że się ukłułam to przytarłam papierem ściernym własną dłoń ;-) ( można przecież rękawiczki założyć ale nie mam wtedy takiego wyczucia ;-))...Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze ;-)
OdpowiedzUsuńMam aktualnie "w gojeniu" kostkę na prawej ręce, więc przy taborecie bardzo uważałam, żeby znowu sobie jej nie pokiereszować. Najlepiej pracuje mi się bez rękawiczek ochronnych, ale przy szlifowaniu musowo zakładam.
UsuńDziękuję za dobre myśli - wychodzimy na prostą. Męża "naprawili" teraz tylko długa rekonwalescencja. Temat przeprowadzki znowu aktualny... :-)
jak zwykle prace wykonane perfekcyjnie ;-)) podnóżek ma piękny kształt, nie mogę się doczekać efektu końcowego...;-))
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się mocno nad wykończeniem, fajnie by wyglądał w takim chevron i w skarpetkach. Zrezygnowałam, jakiekolwiek jasne obicia odpadają z racji lepkich łap. Nie powiem czym planuję go obić, bo może jeszcze zmienię zdanie?
Usuń