
Prawie skończyłam krzesło, prawie - bo nie mam pasmanterii do zakrycia gwoździ i zszywek. Ciekawa jestem jak będzie wyglądało skończone na 100%.
Aleks i tak już jest zadowolony, mimo, że krzesło odbiega od przyjętej chińskiej konwencji. Obicie jest tymczasowe, aż znajdę właściwą tkaninę. Znając realia, może to potrwać ładnych kilka lat.
Dzisiaj dużo zdjęć i mało gadania.
Po kolei:
- na pasy położona juta, najpierw lekko przybite ćwieki i naiąganie juty, potem dobijanie gwoździ do końca:

- już podwinięta i przybita juta:

- widok od spodu, co doskonale widać na załączonym obrazku:

- zdecydowałam się na położenie oryginalnego końskiego włosia. Co natura - to natura, żadna pianka tego nie zastąpi. Aby się nie przesuwało, przepikowałam nićmi:

- okrycie końskiego włosia ovatą, żeby nie gryzło w... siedzenie. Umknął mi niestety kolejny etap obciągania bawełnianą tkaniną - nie mam zdjęć do pokazania, uwierzcie na słowo, że jest.

- ostatnia warstwa obicia - naciąganie materiału na siedzisku. Siedzisko przybijane ćwiekami - lepiej mi tak szło i lepiej się trzymało. Za to zaplecek "objechany" został zszywaczem.

- na zaplecek użyłam materiału gobelinowego z egzotycznymi ptakami (pawie to czy nie?). Taką miałam wizję i fantazję, a co! Zamiast zrobić jednolicie siedzenie i oparcie. Żeby było śmieszniej materiał pochodzi z rozprutej ozdobnej poszewki - do nabycia pełno takich różnej maści na alledrogo (podpowiadam, jakby ktoś był zainteresowany).

No i jak się podoba? w pełnej (prawie) krasie.

Pozdrawiam wszystkich moich Odwiedzających. Nie mogłam oczywiście poczekać z publikacją aż nabędę pasmanterię i skończę pracę. Taka już jestem w gorącej wodzie kąpana.