Jak się rozkręcę, to rzucę się na coś większego.
Pudło niespodzianka zawierało części do dawno temu rozmontowanej wagi. Oczywiście ten etap był starannie obfotografowany, ale jak to w życiu bywa, dysk ze zdjęciami padł, backup-u nie było, więc czeka mnie niedługo składanie puzzli.
Waga nie jest antyczna, to dosyć popularny swego czasu model EKS (made in Sweden ;-)) kupiony za grosze. Zauroczyła mnie jej secesyjna forma. To, że jest odrapana, bez wskazówki i talerzyka mnie nie zniechęciło. Lubię czarne dodatki w kuchni, myślę, że dla niej też znajdzie się ciepły kąt.
Swoim zwyczajem przystępuję do renowacji małymi kroczkami. Wybaczcie, ale nie będzie opisu etapu I: demontażu, wskakujemy od razu na:
Etap II: Czyszczenie metalu
Farba odpryskiwała, miejscami była czymś obklejona: tłuszczem, woskiem (?), trudno ustalić. Nie jestem zwolennikiem kładzenia warstwy kryjącej "mankamenty", wolę zedrzeć wszystko i zaczynać od zera. Z pomocą przyszedł mi:- zmywacz do powłok w postaci żelu
- wełna stalowa nr 0
- pędzel/stara szczoteczka do zębów
- środki ochronne: rękawice, coś na blat (może być gruby worek, świetny jest ten do segregacji ;-)
Posmarowałam zmywaczem, odczekałam, aż farba zacznie się łuszczyć i potraktowałam "gluta" wełną stalową. Nie łudźcie się, że wystarczy jeden raz. Operację trzeba powtarzać.
Poszło bezproblemowo, zachęcona rezultatem następnego dnia rzuciłam się na resztę. Przy okazji przeniosłam się na świeże powietrze, bo primo: pogoda śliczna, secundo: zmywacz jednak śmierdzi i należy się chemią bawić w dobrze wentylowanych pomieszczeniach.
Tył wagi to wygięta blacha stalowa, zmywanie takiej formy to czysta przyjemność (z tą czystością to wiadomo... ;-)) Wiedziałam, że z tymi rzeźbionymi zakrętasami tak łatwo nie pójdzie.
Nie liczyłam, ile razy nakładałam zmywacz w zakamarki, opornie i mozolnie zdrapywałam małymi fragmentami.
Luksusem jest możliwość wyszorowania w wodzie całego przedmiotu, to nie delikatny mechanizm, tylko parę sprężyn. Wymyłam całość w misce. Po kąpieli prezentuje się tak, jak na ostatnim zdjęciu.
Widoczne są jeszcze gdzieniegdzie malutkie fragmenty farby. Spróbuję podłubać jakimś szpikulcem, żeby to doczyścić.
Etap III: nakładanie nowej powłoki...już wkrótce po Świętach. Będziecie ze mną?
Świetna sprawa z odzyskiwaniem życia w starociach, jak ja to kocham! :)
OdpowiedzUsuńWiesz Asiu że u mnie podobne klimaty?! Nawet wpadałam do Ciebie ostatnimi czasy w celach edukacyjnych. Mianowicie tapicerskich porad szukam, ponieważ zamierzamy odnowić mebel. Troszkę się opóźnimy z robotą,(i na Święta mam rozgrzebaną kuchnię), bo tkanina zamówiona, opłacona i tu zonk - niespodziewanie wyprzedana. Czekamy na nową dostawę z nadzieją że w ogóle da się sprowadzić tę którą wybraliśmy. Trzymaj kciuki za nowicjusza, bo rzucam się od razu na głęboką wodę. ;)
ps- zapraszam ponownie na stary blog- postanowiłam wrócić i nie mnożyć bytów ponad konieczne, hehe (brzytwa Ockhama) :)
Znając Twoje zdolne łapki, spokojnie sobie poradzisz :-)) Jak mowa o renowacji to od razu ciekawość mnie zjada - co odnawiasz, jaka tkanina? Oczywiście, wrócę na stare śmieci z przyjemnością. Ściskam!
Usuń:))) Mam identyczną :) I też brak talerzyka:)) lae nc nie szkodzi. Była w dobrym stanie, więc niczego nie musiałam drapac. Świetnie waży i ładnie pasuje do moich mebelków:)))
OdpowiedzUsuńWidocznie talerzyki lubiły się gubić ;-) Spróbuję coś dopasować na sztukę,m ale marzy mi się taki z mosiądzu.
UsuńJezu, co ja tam nabredziłam:))) Dopiero teraz czytam :))) Miało być PASOWAŁA, ale coś zjdało literki:))) No, z mosiądzu byłby najfajniejszy:)))
UsuńMozolna praca, ale najgorsze masz już chyba za sobą? Ciekawa jestem efektu końcowego. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńW sumie prawda, najbrudniesze za mną :-) Za resztę zabiorę się tuż po świętach. Dziękuję za komentarz i odbijam pozdrowienia!
UsuńZaglądam do Ciebie z wielką przyjemnością...jestem strasznie ciekawa jak waga będzie wyglądała po renowacji:)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałam podziękować za cenne rady i wskazówki,które bardzo mi się przydały przy odnawianiu starego fotela:)
Bez nich poległabym już na starcie:)
Już za chwileczkę juz za momencik ;-)))
UsuńCieszę się, że moje doświadczenia się komuś przydają, zapraszam zawsze serdecznie w moje progi. Dziękuję za komentarz i odwiedziny!
Ja też czekam co będzie dalej. Właśnie dotarła do mnie pocztą wyczekiwana lampka nocna, cynkal pomalowany farbą. Zamierzam tchnąć w nią nowe barwne życie ;)
OdpowiedzUsuńBarwne....już sobie wyobrażam :-)
UsuńEfekt olśniewający! Srebrna wyglada tak efektownie, że aż żal czyms pokrywać. No ale czekam na efekt końcowy:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, jak się czasem dodrapuję do gołego drewna czy metalu w tym przypadku, to czasem żal chować to z powrotem pod wykończenie. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam!
UsuńDla mnie już wygląda elegancko, a ile pracy ta elegancja kosztowała?
OdpowiedzUsuńAle warto było :)
M.
Wydaje mi się, że nie tak dużo, w porównaniu do odnowienia jakiegokolwiek mebla. Oczywiście warto, bo satysfakcja duża!
UsuńMuszę się w końcu zabrać za moją starą wagę :)
OdpowiedzUsuńPięknie Ci to wyszło :)
KIBICUJĘ :-)
UsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz.