środa, 2 września 2015

Malowanie farbą tablicową Novodomo - DIY

Post jest ściśle powiązany z wpisem na "Nowym domu w starym stylu" - zapraszam: TU, krótka geneza tematu i garść ciekawych inspiracji.
Techniczne malowanie farbą tablicową nie odbiega wiele od malowania zwykłą farbą akrylową. Trzeba mieć wałeczek, narzędzia łatwo domyć wodą. Trzeba także przygotować odpowiednio wcześniej powierzchnię do malowania. Sama farba "Novodomo" z Castoramy nie powaliła mnie na nogi. Trochę źle się mieszała, o czym się przekonałam, dopiero jak włożyłam łyżkę w puszkę i zamieszałam. Przy dnie utworzyła się bardzo zbita, gęsta masa, której nie dało rady rozbić przez potrząsanie zamkniętą puszką. Samo nakładanie farby jest przyjemne. Dobrze się rozprowadza, nie śmierdzi, schnie zgodnie z opisem. Ale od początku.
Drzwi, które miały być pomalowane, chciałam oskrobać na stojąco. Próbowałam na początku zmatowić cienką warstwę istniejącego lakieru ręcznie, drobnym papierem - ani rusz. Na drugi ogień poszedł scansol - gdzieniegdzie małe odpryski - słabo! nie tędy droga.
W końcu mąż się zlitował i sam zaoferował pomoc w zdjęciu drzwi i wyniesieniu na zewnątrz na prowizoryczne koziołki. Przyniósł szlifierkę i na kawałku "zobaczył" jak idzie. Resztę dzielnie zrobiłam "siama", bo nie lubię, jak mi ktoś robotę wydziera.

Po pierwszej warstwie farby się załamałam - wszystkie łaty z pozostałości powłoki prześwitywały bezwstydnie.
Pocieszałam się, że po drugiej będzie lepiej - było, ale nie dość dobrze więc położyłam dla świętego spokoju trzecią warstwę.
Wyszło niecałe pół puszki 0,75l. Zła jestem tylko na jedno - wcześniej na drzwiach przez moment wisiała papierowa miarka wzrostu przyklejona taśmą dwustronną. Mimo, że powierzchnia była zeszlifowana i starta na mokro, zabrakło odtłuszczenia tego miejsca (np.: spirytusem). Po pomalowaniu miejsce jest wybłyszczone w stosunku do całej, matowej powierzchni. Mały pikuś. Przeboleję.
Najgorsze było....wytrzymać 3 dni, żeby po niej nie bazgrać (czas utwardzenia powłoki), no i też trudno było się na początku przyzwyczaić do "czarnej dziury" w korytarzu.
Na dobry początek zaprojektowałam po kryjomu typografię, chciałam wszystkich (a przede wszystkim chyba siebie) zaskoczyć, że potrafię.
Z dziecięcą radością rzuciłam się do rysowania. Dopiero potem pozwoliłam dzieciakom na pełną swobodę a sama złapałam za aparat. Miłe, radosne chwile.

Jeżeli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem.
Pozdrawiam Was serdecznie!

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Krzesło komputerowe - szybka zmiana obicia na siedzisku bez użycia nożyczek

Starszak, tak jak i Młodszy (niestety), ma ciągle jeszcze spory potencjał niszczycielski. Korzystając z okazji, że wybył na wakacje, zrobiłam mu rewolucję w pokoju - normalnie to matki nie wpuszcza na buszowanie, słusznie.
Zmieniłam zasłonki z "mieszczańskich" na "nowoczesne", zalepiłam kilka dziur w ścianach (samosięzrobiło), postanowiłam także coś zrobić z siedziskiem fotela komputerowego, które wołało o pomstę do nieba. Nie dość że niemożliwie poplamione (żadne tam pianki czyszczące do tapicerek i inne środki chemiczne nie dawały rady), to jeszcze z paskudnie zacerowaną "blizną" po zabawie ostrym bagnetem (takjakośwyszło).
Widoczna cera, to pierwsza poważna próba szyciowa mojego Starszaka. Do chirurga daleko, a nie mógł znaleźć w moich rzeczach po kryjomu zakrzywionej igły- łódeczki. Nić też jakoś mało pasuje do siedziska, ale wybrał najmocniejszą jaką znalazł. W sumie pochwaliłam (sic!) - za samodzielną próbę naprawy tego, co zepsuł.
Wracając do tematu ... jak okazja się nadarzyła, zabrałam się do roboty. Materiału obiciowego w kolorze czarnym nie miałam, miało być szybko i tanio. Pogrzebałam w rzeczach i znalazłam fantastyczny pulowerek mężowski, którego na pewno już nie założy ;-). Skład: 50% wełna / 50% akryl - dobra mieszanka, gładki splot.
Raz kozie śmierć, pomyślałam, jak się nie uda, żałować nie będzie czego.
"Renowacja" siedziska zupełnie odbiega od moich standardów, bez użycia narzędzi tapicerskich, bez krojenia, odpowiednich materiałów, nożyczek, gwoździ itp, możliwa więc do wykonania przez każdą zaradną panią domu (więc się odkryciem podzielę).

Potrzebne materiały:

  • męski pulower w rozmiarze XXL
  • igła i mocna nić
Najpierw obmyślałam strategię, macałam, naciągałam, w końcu się zdecydowałam. Robota zajmuje mniej więcej godzinę - nie licząc czasu na "przeszkadzaczy" i "przeszkadzajki".

Krok 1 - ubieramy pulower

Oj trochę się namęczyłam. Kluczową informacją jest to, czy dekolt w serek naciągnie się na szerokość 2 nóg podstawy (jak się okazało na samym końcu grrrr! - blondynka ze mnie - nogi były rozbieralne i niepotrzebnie się gimnastykowałam z naciąganiem "na chama"). Ale i tak udało się przepchnąć pulower przez podstawę fotela - dobra informacja dla tych, którzy mają fotele bez rozbieralnych nóg.
Tak więc próbujemy (ze zdjętymi nogami lub bez) ubrać fotel od dołu tak, aby tył pulowerka wylądował na siedzisku, dekolt był z przodu a wycięcia rękawów po bokach.
 Dół pulowera przeciągamy za fotel.

 Krok 2 - zszywamy przednie narożniki

Układamy materiał tak, żeby splot szedł równo wzdłuż siedziska. Łapiemy materiał pod spodem pod narożnikiem i zbieramy zakładki, żeby w miarę "wyglądało".
Gdy już sobie poukładamy fałdki, zszywamy. Pamiętamy o lekkim naprężeniu materiału, żeby się nic nie rolowało ani fałdowało na wierzchu, a splot nie uciekł z prostej linii.


 Tak samo postępujemy z drugim narożnikiem:
 Narożniki gotowe...

Krok 3 - szyjemy wzdłuż boków

Gdy narożniki mamy opracowane, możemy się zabrać za szycie wzdłuż boku. Kładziemy fotel na boku, żeby mieć lepszy dostęp do pola operacyjnego. Pilnujemy lekkiego naciągnięcia materiału na siedzisku, w miarę możliwości wygładzamy kantem dłoni wszelkie zmarszczki.




Krok 4 - rolujemy nadmiar

Obracamy fotel tak, aby oparcie było na górze. Przystępujemy do układania materiału który pozostał. Nie zawracałam sobie głowy odcinaniem nadmiaru. A nóż coś bym źle przycięła, albo co gorsza zaczęłoby się pruć puszczając oczka na siedzisko - tego głównie chciałam uniknąć.
Zrolowałam więc ciasno pod spodem całą fałdę pozostałego materiału. Wałeczek kierujemy ku tyłowi. Im ciaśniej się zwinie, tym mniej będzie widać naszą przeróbkę patrząc z boku.


Krok 5 - wykańczamy szew tylni

Robimy ostatnie szycie łączące powstały wałeczek z materiałem w tylnej części siedziska. Mam nadzieję zdjęcia lepiej pokazują to, co próbuję wyjaśnić.

KONIEC

PODSUMOWANIE

(+)

  • szybka  i odwracalna zmiana, kilka ruchów nożyczkami i można całość spruć
  • za 0zł! (ewentualnie koszt pulowera w szmaciarni)
  • przyzwoity efekt końcowy
(-)
  • widać gdzie jest miejsce cerowane, z racji tego że materiał jest dosyć cieńki
  • za jakiś czas czeka powtórzenie operacji (dam znać ile nowe siedzenie wytrzymało)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak sobie patrzę na sterane życiem biurko Starszaka i mnie STRASZNIE korci, żeby coś z tym zrobić...niestety już nie zdążę, jutro wraca.

środa, 25 marca 2015

Ciągle się uczę - o zaletach kursów

Źródło: Krzywy Komin
Przeczytałam sporo pozycji i wpisów dotyczących politurowania, ale ciągle była to dla mnie tajemnica nie do ogarnięcia. Gdy trafiła się okazja warsztatów z renowacji mebli, prowadzonych przez mistrza politurnika, długo się nie namyślałam.
Źródło: Krzywy Komin (Mistrz z lewej: Anna Pisani z pracowni AKANT)
Żadna literatura nie zastąpi kontaktu z żywym człowiekiem, Mistrzem, który pokieruje pracą, pokaże w którym momencie robi się błąd, doradzi jak wybrnąć z trudnej sytuacji. Nie opisze jak chrzęści tampon po gruntowanej pumeksem powierzchni, jak wygląda właściwa smuga. Kiedy tampon jest za suchy, a kiedy wręcz odwrotnie....
Teraz jestem wtajemniczona :-) Pozostaje mi pracować nad własnym warsztatem i mistrzostwem.

poniedziałek, 23 marca 2015

Naprawa fragmentu inkrustacji - DIY

Zanim napiszę coś szerzej o projekcie naprawy fragmentu inkrustacji, kilka słów teorii o technikach artystycznego wykańczania powierzchni drewnianej. 

Inkrustacja to technika zdobienia przedmiotów: sprzętów, mebli itp., polega na wykładaniu powierzchni odpowiednio przyciętymi płytkami z różnych materiałów: np. kości słoniowej, metalu, masy perłowej, kolorowych kamieni itp. Płytki układane są w wzory figurlane, roślinne lub ornamenty np.geometryczne.

Markieteria (markietaż) - rodzaj techniki zdobniczej stosowanej w rzemiośle artystycznym (w meblarstwie i przy wytwarzaniu drobnych przedmiotów). Polega na układaniu na powierzchni zdobionego sprzętu wzorów złożonych z kawałków drewna, metalu, kości słoniowej, szylkretu, marmuru itp. Źródła tej techniki leżą w sztuce muzułmańskiej. Zdobione tą techniką mihraby pojawiają się już w Egipcie za Fatimidów w XII wieku. W Europie technika ta została wprowadzona we Francji w XVI wieku przez Jean\\\'a de Verne.

Intarsja to technika zdobnicza, polegająca na wykładaniu powierzchni drewnianych przedmiotów innymi gatunkami drewna, dzięki czemu powstaje barwny wzór ornamentacyjny, lub scena rodzajowa. Technika ta była znana już w starożytności i jak można przypuszczać stała na wysokim poziomie.*
O projekcie DIY
Mój ulubiony, secesyjny kredens "świecił" mało urodziwą szczerbą po masie perłowej. Ktoś próbował to zamaskować kawałkiem pomarańczowej plasteliny? A może kiedyś brakujący fragment był przyklejony rzeczoną plasteliną i się zawieruszył?Uzupełnienie wisiało na liście do zrobienia bardzo długo, w końcu się za to zabrałam, tym bardziej, że wszystkie potrzebne do tego materiały miałam pod ręką.
Najpierw wymierzyłam ubytek: ok. 6mm. Wyszperałam z zapasów spory guzik z masy perłowej i wyznaczyłam małe kółeczko ok. 7mm. Nie miałam tuszu, więc do wyznaczenia elementu do wycięcia posłużyłam się okrągłą nasadką z pisaka zanurzoną w kropli atramentu. Voila.
Poczekałam chwilkę aż atrament przyschnie i zaczęłam mozolnie kółeczko oszlifowywać.
 Delikatnie dookoła, potem coraz śmielej aż do uzyskania pożądanego kółeczka.
"Zapaszek" przy tym jest przedni ;-)). Coś pomiędzy borowanym zębem u dentysty a rzecznym małżem świeżo otworzonym. FUUUJ!
Po wycięciu kółeczka szlifujemy krawędź na gładko. Co jakiś czas sprawdzamy czy pasuje do otworu.
Otwór w drewnie przetarłam wełną stalową z denaturatem - wyczyściła się ta "plastelina", ale...pojawiło się jaśniejsze miejsce - zmyłam patynę :-(
 Przymiarka - pastylka ciągle za duża....szlifujemy dalej.
Nie wiem ile to czasu zajęło to dokładnie, z wszystkim zamknęłam się w 2 godzinach - a to taka pierdoła niby!? Zeszlifowałam także pastylkę z grubości, przykładając ją do kamienia szlifierskiego, przytrzymując opuszkiem, na małych obrotach. Nie wiem ile razy spadła mi na podłogę i gorączkowo jej poszukiwałam, zanim ktoś ją rozdepcze.
Krawędzie otworu delikatnie przeszlifowałam z nierówności i resztek pomarańczowego, stwardniałego "czegoś" w zakamarkach,
 Dopasowaną w końcu do otworu pastylkę przykleiłam na klej, który używam do biżuterii (przeznaczony do metalu, szkła, drewna, skóry, kamieni jubilerskich, twardego plastiku)
Do wpasowania pastylki posłużyłam się narzędziem dentystycznym. Przekonałam się, że wzgłębniki, upychacze kulkowe i inne narzędzia nieraz mi pomagały w renowacjach, porządne i niedrogie narzędzia.
Po dopasowaniu wstawki trzeba było zamaskować jasną plamę usuniętej patyny. Przetarłam miejsce ciemnym woskiem...
 I koniec pracy - wstawka gotowa! A ja poklepałam się po plecach ;-), dumna z wykonanego zadania.
Całe szczęście, że nie musiałam naprawiać intarsji - to dopiero byłaby jazda bez trzymanki!
Pozdrawiam wszystkich Czytaczy i Przypadkowych Przeglądaczy. Miłego dnia! *źródło: http://sciaga.pl/tekst/34987-35-wykonczenia_specjalne_powierzchni_drewna_i_tworzyw_drzewnych
Blog Widget by LinkWithin
//google analytics