poniedziałek, 12 października 2009

Odświeżanie stolika - cz.IV totalna demolka

Odświeżanie stolika skończyło się totalną demolką. Pooglądałam go z każdej strony i stwierdziłam, że nie da się pozbyć kiwania i chwiania, bez rozebrania konstrukcji i sklejenia wszystkiego od nowa.
Na początek został odkręcony krzyż od blatu. Po odkręceniu dopiero można było zobaczyć, że nogi łączone są na kołki. Co do drugiego blatu nie byłam pewna.
Wzięłam więc młotek i opukiwałam "z wyczuciem" krzyż po kolei przy każdej z nóg, aż w końcu odskoczył.
Po oddzieleniu nóg od krzyża zabrałam się za mniejszy blat. Kilkanaście uderzeń młotkiem i nogi także odeszły. Jak się okazało także były łączone na kołek. W amoku machania młotkiem zupełnie nie pomyślałam i nie zrobiłam oznaczeń która noga była w którym miejscu blatu. Mam nadzieję, że nie będzie potem problemów z ponownym montażem. Teraz łatwiej mi będzie przeszlifować każdą część. Stary klej także usunę papierem ściernym. Ubolewam, bo zostałam bez wygodnego, choć kiwającego się stolika, do którego zdążyłam się przyzwyczaić. I ciągle zamiast do przodu, to robota idzie do tyłu, ciągle rozbiórka, demolka ech!A to kilka fotek w nawiązaniu do wspomnianego w innym poście Święta Dyni. Zakupiłam kilka ozdobnych dyń i nawet jedną taką większą jadalną, tylko nie mam przepisu na nic pysznego - ktoś z Was ma coś godnego polecenia?

środa, 7 października 2009

Odświeżanie stolika - cz.III zmywanie kleju

Nie za wiele zdziałałam na polu renowacji, czas ciągle ucieka mi przez palce. Nie wiem jak dziewczyny znajdują tyle czasu na tworzenie tych cudeniek, które obserwuję na blogach...
Pod metalowym blatem była gruba skorupa zaschniętego kleju. Zastanawiałam się czy go szlifować, czy próbować zmyć. Na szczęście zaczęłam od próby mycia. Nawilżyłam szmatkę ciepłą wodą i pocierałam. Klej zaczął się delikatnie rozpuszczać, śmierdząc przy tym niesamowicie. To na 99,9% klej kostny, ma specyficzny zapach. Plusem jest to, że super się zmywa ciepłą wodą. Początkowo męczyłam się szmatką, potem poszłam do rozum do głowy, wzięłam starą szczotkę do czyszczenia paznokci i wyszorowałam blat do czysta. Klej rozpuszczając się tworzy białawą pianę, którą ścierałam ściereczką. Cały wieczór z głowy. Po zmyciu czysta sklejka:Przyszły też zamówione nogi, kółeczka i narzuta, wszystko w jednym czasie. Ucieszyłam się tak, jakby odwiedził mnie św. Mikołaj :-) Rozpakowałam niecierpliwie paczki. Nogi bardzo ładnie wytoczone, kółeczka mają kielich trochę za szeroki w stosunku do nóżki, będę musiała wlać do środka trochę żywicy, żeby je spasować. Póki co nogi zabejcowałam szybciutko. Będę musiała bejcować 2 razy, bo kolor słabo chwycił.
Odwiedziłam też hurtownię tapicerską. Sprężyn na sofę nie mieli, w ogóle to pan z powątpiewaniem patrzył na mnie jak na wariatkę: "pani sama chce te sprężyny wiązać?" Podobno w moim mieście tapicerów, którzy "bawią się" w wiązanie sprężyn jest 2 (słownie dwóch!), reszta wszystko robi na piankach - szkoda im czasu. Sprężyny muszę poszukać u złomiarza, zamówić u rzemieślnika lub próbować wyprostować sama w imadle....czarno to widzę. Aaaa...i trawy morskiej też nie dostanę tak łatwo - tylko na specjalne zamówienie.
Blog Widget by LinkWithin
//google analytics